Svādhyāya

„Jaki jest pożytek z tego, że wiesz wszystko, jeśli nie wiesz kim jesteś?” – pytał Ramana Maharishi. Pytanie to jest jak najbardziej zasadne. Rzetelna odpowiedź na nie może pomóc w poradzeniu sobie z wieloma innymi pytaniami, a niektóre po prostu unieważnia. Zadawanie sobie pytania o to, kim jesteśmy – czyli praktykowanie samopoznania – określa się zwykle w teorii jogi mianem svādhyāya.

Svādhyāya jest zbitką dwóch słów w Sanskrycie svā oraz adhyāya. To pierwsze znaczy „własny” lub „osobisty”; to drugie tłumaczy się najczęściej jako „lekcję”, „rozdział” „lekturę”. Dosłownie zatem svādhyāya oznaczałoby własną lub samodzielną lekturę. Można również słowo to jednak tłumaczyć inaczej – tzn. jako zbitkę słów svā oraz dhyāya. Wówczas chodziłoby raczej o medytację nad samym sobą, bo dhyāya oznacza medytowanie nad czymś. Tradycyjnie określenia svādhyāya używa się również, żeby opisać praktykę recytowania wedyjskich mantr w celu ich zapamiętania i wiernego przekazania następnym pokoleniom. Do takiej interpretacji svādhyāya  przychyla się Īśvara Gītā. “Recytowanie Upaniṣad, Śatarudrīya oraz sylaby OM jest tym, co mędrcy nazywają svādhyāya.”- twierdzi (ĪG 11.22). Kiedy więc praktykujemy svādhyāya możemy mówić o co najmniej trzech różnych praktykach, od medytacji nad samym sobą, poprzez samodzielną lekturę, po intonowanie/recytowanie tradycyjnych tekstów i mantr.

Praktyka svādhyāya występuje w Yogasūtrach jako jeden z trzech elementów kriyāyogi. Jest ona także jedną z niyam – czyli zasad postępowania, które zaleca Patañjali. Niyamy są zasadami postępowania, których celem jest ułożenie takich relacji z samym sobą, aby nie przeszkadzały w praktyce jogi.  Svādhyāya odgrywa więc dla Patañjalego znaczącą rolę. Według niego, dzięki niej osiąga się jedność z iṣṭadevatā – czyli wybranym przez siebie bogiem (YS 2.44). Dla autora Yogasūtr wgląd w samego siebie prowadzi zatem do kontaktu z pierwiastkiem boskim.  W samych sūtrach niewiele jednak można o tej praktyce wyczytać, bo ich autor zwraca raczej uwagę na jej skutek, a nie przebieg czy technikę. Nieco więcej wskazówek znaleźć można w komentarzu do Yogasūtr autorstwa Vyāsy. Używa on tam słowa svādhyāya na określnie dwóch rodzajów, powiązanych ze sobą praktyk: studiowania tekstów pod kierunkiem nauczyciela oraz medytacji połączonej z intonowaniem mantr.  Inny komentator dzieła Patañjalego, Hariharānanda Āraṇya, podkreśla z kolei znaczenie skupienia uwagi w przypadku, gdy svādhyāya jest oparta na praktyce recytacji mantr. Jego zdaniem bezmyślne powtarzanie mantr, kiedy umysł krąży wokół zupełnie innych rzeczy, nie będzie odnosiło odpowiedniego skutku.

Współcześnie interpretuje się svādhyāya na kilka różnych sposobów. Stosunkowo najczęściej za praktykę taką uznaje się uważną samoobserwację. Niedawno zmarły Ram Dass miał powiedzieć, że najlepszym sposobem na sprawdzenie tego, czy rzeczywiście jesteśmy oświeceni jest spędzenie weekendu z rodziną. W tym przypadku svādhyāya byłaby zatem praktyką uważnej obserwacji własnych emocji i sztuką wpływania na nie. Tym bardziej, że przebywanie w gronie osób, które znają nas od dziecka może budzić w nas schematy i wtłaczać w role, których nie byliśmy do końca w stanie w sobie przepracować.

Ciekawą spojrzenie na svādhyāya  proponuje Krishnamurti. W jego „Discover the Immeasurable” czytamy: “Cierpienie istnieje tak długo, jak długo pogrążeni jesteśmy w niewiedzy (…). Tak długo, jak nie znam siebie, możliwości i konieczności własnego umysłu, zarówno nieuświadomionego jak i świadomego, cierpienie zawsze będzie.” W tym rozumieniu svādhyāya może być utożsamiona z samym procesem jogi, która przez Patañjalego rozumiana jest w istocie jako praktyka, której celem jest przejście od stanu ignorancji (āvidya) do wiedzy (vidya) o naszej prawdziwiej naturze – tej niezmiennej, wiecznej i nie podlegającej już cierpieniu.

Praktyce svādhyāya z natury rzeczy sprzyja odosobnienie i wewnętrzne wyciszenie. Praktyka ta staje się także szczególnie ważna w chwilach kryzysu. Kiedy świat wokół nas zdaje się wychodzić ze swoich ram, gdy wiele rzeczy się przewartościowuje, palącej aktualności nabiera pytanie, które stawiał swoim uczniom Ramana Maharishi – „Kim tak naprawdę jestem?”