Czy joga może zaszkodzić?
Zależy komu i na co. Ale tak, joga może zaszkodzić. Nie będę ściemniać, że wszystkim, którzy praktykują, wyłącznie pomaga.
Niedawno znalazłam w skrzynce mejlowej prośbę o wypełnienie ankiety. Powstaje praca o kontuzjach nauczycieli jogi. Mają je? Mają. Jak często? Nie wiem. Pewnie częściej niż „zwykli” jogini, bo są narażeni na nie nie tylko w czasie własnej praktyki, ale też prowadząc zajęciach, gdy coś pokazują, asystują, pomagają. Moja koleżanka-nauczycielka przez kilka tygodni chodziła z fioletową połową twarzy – asekurowała komuś w staniu na głowie.
Ale oczywiście, zdarzają nam się też wypadki podczas własnej praktyki. Robimy coś za szybko, za bardzo albo bezmyślnie. Czasem budzi to niepokój u uczniów i tych, którzy się do jogi przymierzają. Skoro nauczyciel jogi uszkodził sobie kolano, złamał palucha, zerwał mięsień etc, to ja zwykły, jogin ryzykuję jeszcze więcej!
No tak. W pewnym sensie tak. W pewnym sensie musisz brać pod uwagę możliwość kontuzji, tak jak bierzesz ją pod uwagę jadąc na narty, jeżdżąc konno czy rzucając młotem. Każda aktywność fizyczna wiąże się z pewnym ryzykiem (a nawet samo życie wiąże się z pewnym ryzykiem). Ale akurat nartom, koniom etc. jakoś łatwiej wybaczamy. Dlaczego? Bo joga to nie jest sport.
Och, naprawdę? To czym w takim razie jest joga? Holistyczną metodą na lepsze życie. A jak życie ma być lepsze z uszkodzeniami ciała? Słuszna uwaga.
Niektórzy jednak traktują jogę, może nie jak sport, ale jak konkretny wysiłek fizyczny i ja to akurat rozumiem. Wśród licznych zalet jogi jest to, że porusza nasze ciało, czasem dosyć szybko, czasem aż do zadyszki i potu. I wtedy kontuzje się zdarzają.
Zdarzają się rzadko i w wielu przypadkach, tylko wtedy, gdy (tak jak z Covidem) występują kontuzje współistniejące. Na jogę przychodzą osoby, które na ogół coś już z tym ciałem robiły i może bardziej niż inni powinni uważać. Mają za sobą historii złamań, zwichnięć, chorób itp., mają na koncie maratony, zmęczony ciągłym siedzeniem kręgosłup i nadgarstki przemęczone pracą nad klawiaturą. Mają nadwagę, są w ciąży lub depresji i lekarz lub koleżanka zalecili im jogę. Dobrze zalecili.
A nawet jeśli nie zdarzają się kontuzje wspólistniejące – i tak jakieś ryzyko jest. I dlatego jako nauczyciel jogi, nie dam ci stuprocentowej gwarancji, że joga ci nie zaszkodzi. Joga, poza wszystkim, uczy uważnego obchodzenia się ze swoim ciałem i… praktykowania w taki sposób, by tych kontuzji nie mieć, ale to jest proces. I nawet nauczyciel nie skończył jeszcze tego procesu, nie mówiąc o początkującym joginie. Dlatego… wszyscy musimy na siebie uważać.
Zachęcam też, by czasem nie słuchać się nauczyciela i nie patrzeć na innych, nawet bardziej zaawansowanych w praktyce. Możesz się od nich wiele nauczyć, ale to co oni robią ze swoim ciałem (i swoim życiem), to trochę ich sprawa. Ty masz swoje ciało (i życie) i na koniec dnia, a raczej na koniec zajęć, po savasanie, to ty z nim zostajesz.
Tekst: Agnieszka Passendorfer
Foto: Monika Misiaszek/Radosna Joga&Foto