Tańczący Śiva

Śiva jest patronem jogi. Według legendy to on właśnie jogę wymyślił, stworzył wszystkie istniejące asany, dzięki niemu zatem mogli zacząć praktykować pierwsi jogini. Śiva ma wiele wizerunków. Przedstawiany jest często w pozycji siedzącej, stojącej, wraz ze swoją małżonką, Pārvatī. Śiva jest także tancerzem, a właściwie jest Naṭarāja – królem tancerzy. Może nawet Śiva jest przede wszystkim tancerzem, bo to właśnie przedstawienie – pełne skomplikowanej symboliki i ukrytych znaczeń – najlepiej oddaje jego naturę boga i pierwszego jogina.

Taniec Śivy nie odbywa się w zbanalizowanej codziennością scenerii. Sceną, na której tańczy Naṭarāja  jest aureola złożona z płomieni, symbolizująca materię, energię, przestrzeń i niekończącą się pętlę czasu. Ten płomienny krąg to prabhāmaṇḍala – kosmiczny ogień, z którego wszystko powstaje i który trawi wszystko w cyklicznie odnawiającym się i ulegającym destrukcji wszechświecie. Ogień to niebezpieczeństwo i zagłada, ale także ciepło i światło, które wyłania z mroku nicości nasze codzienne ulotne, radości. Na początku i końcu tego płomiennego kręgu stoją dwa morskie potwory (makara), symbolizujące żywioł wody, ale także związane w hinduskiej mitologii z bogiem miłości Kamą, boginią Gaṅgā i świętą rzeką zarazem, a także Lakṣmī, która jest źródłem wszelkiej pomyślności. Woda i ogień, dająca plony życiodajna rzeka i zagłada, erotyczny żar i unicestwienie, nieograniczony dobrobyt i marność istnienia zarazem – scena, na której tańczy Śiva jest kosmosem, wszechświatem, wszystkim, co jest i czego źródłem jest sam tańczący.

Na początku i końcu tego płomiennego kręgu stoją morskie potwory, makara

Na początku i końcu tego płomiennego kręgu stoją morskie potwory, makara

Tancerz nie jest jednak sceną, na której tańczy. Materia ulega ciągłym przemianom, energia nieustannie pulsuje, czas nieubłaganie płynie. Naṭarāja używa z ich jako swojej sceny, ale sam jest poza czasem i poza zmianą. Korzystając z języka Māṇḍūkya Upaniṣad, Śiva jest poza doświadczeniem (avyahāryam), poza możliwością uchwycenia (agrāhayam), poza wnioskowaniem opartym na logice (alakṣaṇam) i poza myślą (acintyam). Tylko wąż oplatający tancerza i dotykający swymi krańcami płonącej aureoli, jako wyraz przenikającej wszystko kosmicznej energii, wydaje się spajać to, co nazywamy rzeczywistością z tym, czego nazwać nie sposób.

Taniec pasuje do Śivy. Tym bardziej, że nie jest to taniec ograniczony rytuałem ruchów, kroków czy gestów. Naṭarāja nie jest skrępowany muzyką, nie składa poddańczego ukłonu rytmowi. Jego taniec jest całkowicie spontaniczny, na granicy zatracenia czy transu. To z niego raczej bierze się rytm, on jest źródłem muzyki. Taniec Śivy jest przepełniony wolnością, inspiracją, twórczą swobodą. Więcej nawet – ten taniec jest wolnością, bo z niego wynika świat cały. Ten taniec to līlā – boski spektakl, zabawa, gra. Według kaszmirskiej odmiany kultu Śivy, prawdziwa rzeczywistość kryje się pod powłoką naszej niewiedzy (kañcuka), a to, co nazywamy naszym światem to jedynie wibracja (spanda) boskiej świadomości. Śiva jest więc jest świadomością aktywną, emanującą na wszystkie strony, która może nieustannie rozwijać się zgodnie z jej kreatywną naturą – istotą tańca.

Naṭarāja tańczy całym sobą. Jego dredy falują wraz każdym gestem, każdym ruchem głowy. Statyczny wizerunek rzadko kiedy jest w stanie oddać naturę ruchu. Ale pulsujące wręcz tańcem włosy Śivy pokazują, że ten taniec jest przepełniony dynamizmem, graniczącym wręcz z dzikością. Dredy Śivy rozpościerają się szeroko tak, jakby miały objąć całą scenę. Dotykają płomiennej aureoli, która wyznacza granice wszechświata. Włosy Śivy są dredami jogina ascety, żyjącego gdzieś na obrzeżach społeczeństwa, trochę odludka, trochę „świętego męża”, otoczonego podziwem, przyjmowanego z odrobiną nieufności, ale także z nadzieją i oczekiwaniem. Taki jogin budzi szacunek, ale także lęk. Wykracza poza codzienność, odrzuca społeczne konwencje, kieruje się własnymi zasadami, neguje schematy. Jego burza włosów jest symbolem tego, że nie interesują go konwenanse i bezpieczne ciepło przewidywalności, ale jest także symbolem wiedzy. Taki jogin poszukuje bowiem odpowiedzi na pytania ostateczne, zasadnicze – czyli te, o których nie zawsze chcemy pamiętać skołowani codziennością. Falujące dredy Śivy symbolizują zatem jego naturę jogina i wszechogarniającą mądrość.

W prawej, górnej ręce Śiva trzyma bębenek (ḍamaru), który jest symbolem aktu tworzenia

W prawej, górnej ręce Śiva trzyma bębenek (ḍamaru), który jest symbolem aktu tworzenia

Naṭarāja ma cztery ramiona. W prawej, górnej ręce trzyma bębenek (ḍamaru), który jest symbolem aktu tworzenia. Tak, jak dźwięk uderzeń w bębenek powołuje do życia wibrację w czymś, co wcześniej było bezruchem i ciszą, tak świat pojawia się z nicości w rytm uderzeń tańczącego Śivy.  Lewa górna ręka tancerza dzierży płomień zniszczenia. To w nim właśnie ginie powołany do życia rytm. Nie bez powodu Śiva utożsamiany jest z potęgą czasu (mahākāla), a więc przemijaniem. Dźwięk i cisza, istnienie i nicość, wibracja i inercja – tańczący Śiva jest ich syntezą, stanem idealnej równowagi, ale jednocześnie jest źródłem każdego z nich. Naṭarāja w swoim tańcu pochłonięty jest aktem tworzenia (sṛṣṭi), ale także aktem zagłady (saṃhāra). Każdy ruch dłoni, stopy, bioder kreuje rzeczywistość i znosi ją jednocześnie, bo przechodzi w następny ruch i gest. Taniec nie jest statyczny, taniec jest ciągłą zmianą, ruchem i pulsowaniem. Poza rzeczywistością tancerza, rzeczywistość tańca nie istnieje. Ale taniec Śivy jest nieprzerwany, dopóki zatem trwa, podtrzymuje (sthiti) przyjemne złudzenie realności świata.

Lewa górna ręka tancerza dzierży płomień zniszczenia

Lewa górna ręka tancerza dzierży płomień zniszczenia

Dolna prawa ręka Naṭarājy ułożona jest w geście abhaya mudrā. Bhaya w Sanskrycie znaczy strach, abhaya jest jego przeciwieństwem. Tańczący Śiva mówi do nas po prostu „nie lękaj się”, „nie ma powodu do obaw”. Powstawanie z nicości i obracanie się w nicość to odwieczny cykl. Taki taniec wydaje się tylko być czymś groźnym. Ale to tylko līlā – spektakl, boska zabawa. To, co jest grą, iluzją, co powstaje i ginie ma nietrwałą naturę. To, co jest rzeczywiste nigdy nie przemija.

Abhaya mudrā zdaje się również potwierdzać, że Naṭarāja tańczy Ānanda Tāṇḍava, czyli taniec ekstazy i rozkoszy, a nie jedynie Rudra Tāṇḍava, czyli taniec zniszczenia. Ānanda Tāṇḍava przepełniony jest radością, ruchy tancerza są lekkie, prawie zalotne. Rudra Tāṇḍava to taniec gwałtowny i nieokiełznany. Rudra Tāṇḍava to taniec wykonywany raczej przez Bhairavę, czyli Śivę w jego srogim i bezlitosnym wcieleniu. Bhairava tańczy zwykle pośród stosów pogrzebowych, a jego ciało pokryte jest popiołem, tak jakby chciał unaocznić nam, że taniec życia nie zawsze bywa przyjemny. Naṭarāja jest zatem zarazem Śivą i Bhairavą, tańczy oba rodzaje tańca jednocześnie. Ból i przemijanie przeplata się z radością i ekstazą. Szczęście i nieszczęście wzajemnie się uzupełniają. Są jak dwie strony tej samej monety.

Lewa dolna ręka Śivy wskazuje na jego prawą stopę, uniesioną z gracją w tanecznym geście. Gest tej stopy zdaje się być prawie niemożliwy, ale jednocześnie wykonywany jest bez najmniejszego wysiłku, jakby tancerz podtrzymywany był przez jakąś magiczną siłę. Naṭarāja uosabia w sobie maestrię wszystkich wielkich tancerzy, których ruch zawsze wydaje się przeczyć grawitacji. Ta uniesiona trochę na przekór prawom natury stopa symbolizuje transformacyjną siłę medytacji. Tradycyjnie, to właśnie stopom guru uczeń oddaje cześć – nie dlatego nawet, żeby pokazać swoje oddanie i wykazać własną małość, ale dlatego, że to właśnie stopy guru przeszły drogę, którą teraz uczeń chce podążać. Uniesiona w niemożliwym geście stopa tańczącego Śivy jest źródłem inspiracji, bo udowadnia, że to, co uczniowi wydaje się nieosiągalne jest możliwe, daje nadzieję, że transformacja jest dostępna dla każdego. Ten gest stopy jest w istocie zatem gestem łaski (anugraha).

Jednocześnie ta sama lewa dolna ręką biegnie w poprzek mostka tancerza, zasłaniając tym samym jego serce. Ten gest to tirodhāna – ukrycie, zatajenie, przemilczenie. Aby boska świadomość Śivy mogła rozpocząć swój taniec, musi bowiem zataić sam przed sobą swą prawdziwą istotę. W niedualistycznym śivaiźmie, poza rzeczywistością Śivy nic przecież nie istnieje naprawdę. Ale boska potrzeba tworzenia  (icchā-śakti) oraz boska moc tworzenia (kriyā-śakti) sprawiają, że Śiva na moment zapomina się w swoim tańcu, ukrywając przed sobą swoją prawdziwą naturę. Jedność pozornie eksploduje wielością. Rzeczywistość zaczyna doskonale udawać nierzeczywistość (avastutā).

Taniec Naṭarājy  to zatem także ukłon w kierunku każdego z nas. Niesieni tanecznym rytmem wierzymy w swoją odrębność i unikalność. Wydaje się nam, że jesteśmy tańcem samym, pulsującym w rytm czasem dzikiej, a niekiedy słodkiej muzyki. Abhinavagupta, wielki jogin, tantryk i filozof, na określenie tego zjawiska używał zwrotu camatkāra, który tłumaczy się jako „zaskoczenie”, „spektakl”, ale także „burzliwe zamieszanie” i „poetycka kompozycja”. Jesteśmy zaskoczeni, przestraszeni, ale jednocześnie zafascynowani toczącym się spektaklem na tyle, żeby nadal w nim brać udział; rozkoszujemy się poezją świata i zamieramy w przerażeniu, doświadczając ulotności jego równowagi. I dzieje się tak długo, dopóki nie uświadomimy sobie, że ten spektakl to tylko boska zabawa i złudzenie (līlā), że nasza prawdziwa natura jest tożsama z Śivą, a tancerz to nie to samo, co taniec.

Prawa stopa Naṭarājy stoi na karku odrażającego karła, Apasmāra

Prawa stopa Naṭarājy stoi na karku odrażającego karła, Apasmāra

Aby tak się stało potrzebny jest jednak jeszcze jeden gest – odcięcie się od najbardziej drogocennej rzeczy, od własnego ego. Ten proces symbolizuje prawa stopa Naṭarājy stojąca na karku odrażającego karła. Karzeł ten to Apasmāra, nazywany także czasem Muyalaka. Uosabia on niewiedzę i wszelkie złudzenia, których źródłem jest naszego ego. W Sanskrycie ego określane jest najczęściej jako asmitā lub ahaṃkāra. To pierwsze słowo pochodzi od czasownika „być”, a więc można by je przetłumaczyć jako „ja-jestemność”. Ten aspekt ego podkreśla naszą unikalność i inność od świata, jest trochę jak transparent zatknięty na szczycie góry, który ma całemu światu głosić to, że oto istniejemy. Drugi termin, ahaṃkāra, pochodzi od czasownika „robić”, a zatem jest tym aspektem ego, który podkreśla naszą sprawczość i moc kreowania rzeczywistości. „To ja jestem działającym, ja jestem źródłem wszystkiego” – zdaje się podszeptywać nam ten aspekt naszego ego. Nasze ego – zarówno to pierwsze jak i drugie – jest najważniejszą przeszkodą w drodze do uwolnienia się z ignorancji, a tym samym wyzwolenia się z cierpienia. Kiedy Naṭarāja miażdży ego swoją stopą, pokazuje drogę prowadzącą do takiego wyzwolenia (mokṣa). Tym samym potwierdza Śiva swą naturę bóstwa, które jest nam z natury przychylne (śiva w Sanskrycie znaczy „przyjazny”, życzliwy”, „łaskawy”).

Kosmiczny taniec Naṭarājy może być zatem traktowany jako ilustracja pewnej drogi, która odbywa się na poziomie świadomości tancerza, ale także świadomości tych, którzy „są tańczeni”. Tancerz, w zgodzie ze swoją twórczą naturą, powołał do życia taniec wszechświata. Jak marne drobiny, które  we wszechświecie tym wydają się być zawieszone, podążamy za rytmem uderzeń bębenka Śivy, wykonując trochę frenetyczne, trochę żałosne i trochę bojaźliwe gesty. Jednak dzięki medytacji i odrzuceniu ego możemy wyzwolić się ze tego złudzenia. W tym przedsięwzięciu Śiva, pierwszy jogin,  jest gotowy nam pomóc, bo to dzięki jego życzliwości możemy odkryć pratibhajñāna – wiedzę, która zawsze w nas była, która oparta jest bardziej na intuicji niż na rozumowaniu i dzięki której będziemy w stanie pojąć, że tancerz nie jest tańcem, ale jego źródłem.

Autor: Marek Łaskawiec